poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Bajkowa lodowcowa laguna Jökulsárlón na Islandii.

pd. Islandia, lodowiec Vatnajökull, 10 sierpnia 2015

Chciałbym tak jak Lara Croft parskać radośnie śmiechem ciągniona przez zaprzęg psów. A tak było na długo po tym jak Lara płynęła amfibią po lagunie lodowcowej. I po tym jak ujrzała lagunę lodowcową. 
I ja też ujrzałam i też płynęłam....




...i ujrzałam mój najpiękniejszy obraz z Islandii w wielu odsłonach. 
A zamiast parskać śmiechem wzdycham sobie.

  
Gdy w Polsce dokuczały skwary i susza to islandzki wiatr przewiewał mnie na wskroś pod polarem, przez dziurki w kurtce i w czapkę a deszcz spływał po pelerynie i spodniach nieprzemakalnych na szczęście nie do butów.

Każdy promyk słońca na Islandii był witany ze zdziwieniem - to tu w krainie trolli jednak świeci?  Po dniach zasnutych chmurami  z rzadkimi przebłyskami promyków,  przyszedł dzień słoneczny, który wydobył jak na tacy piękno laguny lodowcowej. Piękno trudne do wyobrażenia sobie w innych zachmuranych warunkach.
 
Wsiadamy do jednej z trzech amfibii teraz cytrynowo żółtych. Teraz zabawne żarówy a kiedyś tam na potrzeby filmu pomalowane na ponury zielony z czerwoną ruską gwiazdą.

Przyzwyczajona do myśli o bezludnej Islandii zatyka mnie na widok tylu ludzi. Za chwilę ja też pcham się do amfibii.
W tle  jęzor lodowca Breiðamerkurjökull wysuwającego się z południowo-wschodniego krańca lodowca Vatnajökull. 


Vatnajökull zajmuje powierzchnię 8 300 km² co czyni go drugim w Europie po lodowcu Austfonna na Spitsbergenie, jest grubaśny na 1 km i pod względem objętości - 3000km³ największy w Europie. 

I właśnie z lodowca, o nie do wypowiedzenia nazwie - Breiðamerkurjökull, wypływają wody tworzące jezioro Jökulsárlón o powierzchni ok.18 km² co prawdą być nie musi bo się rozrasta co roku i od lat oraz głębokości dowolnie wybranej bo doszukałam się zarówno, że do 150m jak i że do 600m.
Jökull to po islandzku lodowiec.
 Z jökulla odpadają odłamki lodu przeróżnej wielkości tworząc góry lodowe. 
 Niektóre pobrudzone w paseczki od pyłu wulkanicznego.

Inne drażniące błękitem "idealnego lodu", który ze swej natury jest zawsze niebieski.

 Inne góry lodowe są w ptaki.
 
 Podobno i w foki lecz ja ich nie dostrzegłam.
Znudzone laguną rozpuszczone góry odpływają do oceanu Atlantyckiego.


Jeszcze jakieś 30 lat temu wpadały prosto do niego bo lodowiec sięgał drogi, która jest tuż tuż wzdłuż oceanu.
Niekiedy góry sobie fikołkują i wówczas podwodna gładka i twarda część góry wystawia dupkę do słońca, które na ten widok penetruje ją do najgłębszej cząsteczki. Tak rozjaśnione cząsteczki odbijają światło  i to na tyle intensywnie, że człek widzi dupkę niebieską.

Przewodnik na amfibii twierdzi, ze to wszystko dookoła jest MADE IN CHINA. Import skończy się za jakiś czas, gdy lodowiec rozpuści się do ostatniej cząsteczki niebieskiej dupki.


 W filmie jezioro Jökulsárlón gra kawałek Syberii w Rosji. Wioska nad jeziorem. Czumy, żerdzie, ludzie w reniferowych ubraniach, psy. A w tle jezioro z górami lodowymi. Bajka.
 Góry fikołkują i wypływają.
 Przepływają pod mostem.
 I cieszą turystów.

Idę nad ocean wprost w skrzydła wydrzyka wielkiego. Chociaż lepiej by pasowało wydrzyka byczego...
 ... byczego o kaczych łapkach.
 Szum morza z szeleszczeniem lodu.
 Gdy wydrzyk wielki odlatuje to nadlatują biegusy malutkie.
 I tak mi te biegusy pod nosem biegają.

 Wpatruję się w dal z jednej i drugiej strony.
Wpatruję się pod nogi. I zmieniam widok.
Z nad oceanu wracam do laguny. 
Zauważam z daleka kroczącego Andrzeja z głową nie wiadomo czy w chmurach czy w górach lodowych.
Już widział to co dopiero ja zobaczę.
Mijam wzmocnione brzegi przesmyku, chroniące ujście przed erozją.

I tracę głowę. 
Nie wiem czy mam ją w chmurach czy w górach.
W chmurach?
 Czy w górach?
 Ciągnie mnie w dal. Może kiedyś...

Może tędy.


W tył zwrot. Do kobry (nasz autobus zwany również padalcem) marsz.
Po drodze na łące pasą się owce i bernikle białolice.
Pasą się  w miejscu gdzie mogłabym paść. A może się mówi padnąć. 
A na pewno mogłabym chwilę poleżeć a potem pohasać.
Odlatują wkaczone naszą obecnością.
Po chwili usiłuję sobie przypomnieć ich nazwę - pumpernikle jasnotwarze?
Po dwóch dniach w środę zatrzymujemy się przy tej samej lagunie. Ja na ciepłą w ten deszczowy dzień  zupę z owoców morza.
I dumam gdzie ta laguna z poniedziałku?
Gdy Lara idzie i patrzy mi w oczy to nie widzi mnie tylko tą smutną bajkową lagunę.


A ja gdy zamykam oczy widzę niebieskie góry dryfujące po niebieskiej lagunie pod niebieskim niebem.
 Tamte góry lodowe przefikołkowały i podryfowały. 
 Na pocieszenie foki sztuk 10 lub więcej.

Ależ bajka. 
Parskam radośnie.

Przydatne linki:
Lara Croft Tomb Raider - film na CDA tu - około 68 minuty pojawia się jezioro Jökulsárlón.
Artykuł na iceland.pl -"Dlaczego lód jest niebieski?" tu
O lodowcu Breiðamerkurjökull na wikipedii tu




niedziela, 2 sierpnia 2015

Zawładnięty przez dziewanny ugorek na skraju lasu w Łomiankach

Łomianki, czerwiec/lipiec 2014

Czekałam tego lata na ten sam obrazek, który podziwiałam zeszłego roku. Mianowicie ugorek, gdzie wybujały dziewanny. Żółta łąka z niebieskimi plamkami żmijowców cieszyła moje oczy i pewnie nie tylko moje, za każdym razem jak zdarzyło mi się jechać Brukową od Auchan w stronę Lasek.  
 
A w tym roku po ślicznym ugorku ani śladu jedynie ugór chaotyczny.
No i właśnie dotarło do mnie, że moja ulubiona roślina jest dwuletnią. Zatem na ten widok trzeba czekać cały rok.

Surwiwalowiec, który by się tutaj zabłąkał byłby zachwycony. Mógłby sobie nazbierać zapasów w pewnym celu. Mięciutkie liście dziewanny zwane są kowbojskim papierem toaletowym. Duże, skrętoległe i owłosione.

Od ugorka całkiem niedaleko do Puszczy Kampinoskiej,  w której roi się od rusałek.  Zatem do ugorka niedaleko mają rusałki. I może tańczą sobie jak ich nie widzimy. Skąd te majaki u mnie? To wszystko przez Malczewskiego malarza.

Malczewski na niejednym obrazie wymalował rusałki i na niejednym dziewanny, przez co te pejzaże tak mi się podobają. Jeden z moich ulubionych obrazów to "Boginka w dziewannach". 

 Żródło: Spotkania z zabytkami

Nie tylko uroda zachwyca dziewanna.
Kwiaty dziewanny mają działanie lecznicze. Napar z suszonych kwiatów dobry na kaszel, katar i inne. 

Być może ostatnia pszczoła, bo tego roku jeszcze żadnej nie widziałam. 
 
Dziewanna to tez bogini łowów wedle dawnych słowiańskich wierzeń a tym samym patronka myśliwych. Niczym rzymska Diana.
Na ugorku łomiankowskim przeplatały się te dziewanny z żmijowcami tworząc niezwykłą kompozycję kolorystyczną.
 Łąka była tak przecudna, że tkwiłam na niej ze 2 godziny.  I tak z kwiatka na kwiatek;)  Niczym rusałka.
Żmijowiec
Bodziszek

Szczwół plamisty
 Chińska biedronka.






Na koniec z ciekawostek o dziewannie to w dawnych wierzeniach słowiańskich bogini Dziewanna Gromnicza była czczona na początku lutego. Trzymała w dłoni świecę mającą chronić przed m.in. uderzeniem gromu. Knoty świec wykonywano z łodyg dziewanny.
Czekam na przyszły rok. Niech ugorek dalej będzie sobie ugorkiem nietkniętym ludzką ręką.


Przydatne linki:
Artykuł o Dziewannie słowiańskiej bogini myśliwych tu

Posty, gdzie pojawia się dziewanna:

Świdrem do Wisły w letniej odsłonie 

Świdrem do Wisły w zimowej odsłonie