wtorek, 28 stycznia 2014

Wzdłuż Wisły: Rezerwat Łachy Brzeskie

Kępa Nadbrzeska, 26.01.2014
 
W niedzielę na zewnątrz - 9 stopni, co oznacza powód do uciechy, bo cieplej niż wczoraj (-17).  Z początku żałuję, że kociookie okulary przeciwsłoneczne marzną w samochodzie, zamiast na moim nosie. Światło odbija się od śniegu tak, że nie widzę różnic wysokości i raz po raz łapię się na tym, że chciałam stanąć wyżej, a jest niżej. Problem ewentualnego potknięcia rozwiązuje się sam, gdyż jak zwykle zostaję w ogonie i drogę wyznaczają mi różnej wielkości ślady z kajakowymi włącznie, ciekawe czyje to?

Trasa: Góra Kalwaria, Kępa Nadbrzeska, Karczew 

Opis: Wyruszamy z Góry Kalwarii. Idziemy już znanymi uliczkami. Cóż z tego, że znanymi, skoro tym razem, puszysty śnieg wybielił pejzaż, a po drodze pojawiają się dotąd nieodkryte szczegóły.

Po potopie szwedzkim, w XVII wieku Góra Kalwaria zostaje odbudowana na wzór Jerozolimy na planie krzyża. Wszystko pasuje: jest góra (Calvaria łac. trupia czaszka = Golgota hebr. - wzniesienie, na którym został ukrzyżowany Jezus) i jest rzeczka o nazwie Cedron (relacja ze spływu Cedron - Czarna). Powstają kaplice, kościoły, klasztory, do których zmierzają pielgrzymi, a także stacje drogi krzyżowej dla pątników.  Od XIX wieku osiedla się w Górze Kalwarii ludność pochodzenia żydowskiego, by w połowie wieku stanowić już połowę mieszkańców. Powstaje synagoga, kirkut oraz dwór cadyka Altera.
Dawny dom modlitwy (na poddaszu zachował się unikatowy piec na macę)
Przecinamy skwer przy ulicy ks. Sajny. Mój wzrok przyciąga pomnik z wierzbą, którą utrwalam  na zdjęciu, rozmyślając o tym, ze gdzieżby indziej jak nie tu, w nadwiślańskiej krainie, tak miłują to wdzięczne drzewo i stawiają mu pomniki. Uśmiecham się na chwilę, z tego jak powierzchowna okazała się moja pierwotna interpretacja pomnika. Na chwilę, bo za płacząca wierzbą  kryje się smutne wspomnienie, o czym się niebawem przekonuję.
Owa płaskorzeźba dłuta Bronisława Krzysztofa przedstawia Adama i Ewę, biblijną parę stojącą pod jabłonią, w chwili gdy Ewa sięga po jabłko. A jabłoń, jakież to oczywiste, okazuje się być wierzbą płaczącą. Pewnie z tej miłości, a jakże. Wierzba ozdobiła plac we wrześniu 2011 roku jako dar fundacji „Karta z Dziejów”. I co się dalej za tą wierzbą kryje?

Smutne wspomnienie przeszłości miasta, obraz miasta unicestwionnego w czasie zagłady. Bo przed wojną Góra Kalwaria była miastem wielokulturowym, stanowiła ważny ośrodek chasydyzmu. Podczas wojny Niemcy utworzyli getto, które zlikwidowano w 1941, wywożąc Żydów głównie do getta warszawskiego.  

Płaskorzeźba przypomina o wspólnym życiu obu narodów w tym mieście, a przedstawienie Adama i Ewy nawiązuje do wspólnych starotestamentowych korzeni chrześcijaństwa i judaizmu.  

Mijamy kapliczkę i źrodełko św. Antoniego tym razem pod grubszą pokrywą śnieżną. Przechodzimy mostkiem nad wodą (kanał?) łączącą Wisłę z jeziorem Czerskim, będącym starorzeczem Wisły. Drogą leśną, kierunek piaskarnia. Po drodze bajeczne morza nawłoci pośród padającego śniegu. Nawłoć kanadyjska mimo, że jej nie chcemy jako, że jest gatunkiem inwazyjnym, to ma niezaprzeczalny urok.
Docieramy do piaskarni, znajdującej się w dawnym porcie,  eksploatowanej przez spółkę Gabro z Otwocka od 2008 roku. Budowa piaskarni na terenie obszaru chronionego Natura 2000  wzbudziła wiele kontrowersji.
Mostem wzdłuż Alei Wyzwolenia, na przekór tirom, wprawiającym most w drgania.

Teraz nie słyszymy grzechotania śryżu, usłyszymy go w ciszy Rezerwatu Łachy Brzeskie ciągnącego się poprzez Kępy: Gliniecką, Pijarską, Nadbrzeską do Nadbrzeża.
Schodzimy z mostu, aby wałem w kierunku Glinek, dotrzeć na plażę bynajmniej nie w letniej szacie. Geometria sadów, ręka człowieka także w tle. Mnie się podoba.
Chwila odpoczynku przed czekającymi nas zaraz emocjami. Patent mamy Oli, termos w skarpecie, czystej oczywiście, jak podkreśla jego właścicielka, zostaje wpisany do kanonów dobrych pomysłów, tym bardziej, że zapasowe zwykle większość z nas ma. Nawet, na ostatniej mokrej wyprawie, zażyłość sprawiła, że byliśmy gotowi sobie je wzajemnie pożyczać, co jeszcze takim wyczynem nie jest jak wizja, jej tej nie naszej, założenia. To już bliskość, jak i wspólne podlewanie krzaczków zresztą.
I oto nasz bohater. Bielik z białym ogonem. Mój obiektyw nie przybliży jego urody, dodatkowo prószący śnieg tworzy szarą barierę. Niemniej jednak migawki poszły w ruch.
Pejzaże wzdłuż Wisły zatrzymują w miejscu. Czasem słońce jak zza przeźroczystej plandeki chmur przemyca swoje promienie.

Śryżowe wzory, taniec i grzechot.
Ludzie w kapturach.
Nawłocie w czapkach.
Kolczurki klapowane w beretkach.
Wisła w kropkach.
Po posiłku zaprawionym odrobiną rumu, brniemy dalej. Zaczynają mnie boleć nogi. Efekt nowych butów, za grubej skarpety, która usztywniła mi stopę w kopyto. I wcale mi się nie chce śmiać iha ha ha, iha ha ha.
W oddali widzimy, mężczyznę z psem, którzy zapewne mają frajdę z wypłoszenia stada łabędzi. Pewnie właściciel psa nie wie, że łabędzie siedząc bez ruchu na lodzie oszczędzają energię, a umyślne płoszenie i niepokojenie ptaków jest karane.
Taki oto widok wita nas na drodze 734, a może żegna. Za niedługo zapadnie zmrok, a Karczew zdobędziemy w ciemnościach.
Akcja postawienia Rezerwatu Wyspy Świderskie na nogę. Bez flesza chłopaki niczym zjawy.
Pod koniec drogi brzozowy krzyż z napisem: "19.10.1944 roku polegli dwaj żołnierze I Armii WP. Nie opluwajmy munduru żołnierza polskiego, tego z zachodu, i tego ze wschodu. Cześć ich pamięci. Naoczny świadek."

Docieramy do Karczewa. Pokonaliśmy około 17 km, w mrozie, w śniegu. Ja z bolącymi nogami, lecz z nowymi obrazami w głowie. Śpię kołami do góry i budzę się jakby nigdy nic, a za oknem słońce i pół lasu ptaków przy karmniku. Wcześniej oczywiście jeden kot pacnął mnie łapą, a drugi sobie stopy upatrzył na skoki. Dzieci, na całe szczęście już samodzielne, nie przeszkadzają mi w leniwym wstawaniu.


Przydatne linki:

organizator wycieczek nad Wisłę Warszawską - Ja Wisła


piątek, 24 stycznia 2014

Wzdłuż Wisły: Kępa Radwankowska - Wyspa Rembezy - Czersk

Kępa Radwankowska, 19.01.2014

Dzień wcześniej w Ustroniu pogoda iście wiosenna, a tu w Warszawie mróz i przedziwny deszcz tworzący polewę lodową na wszystkim z czym się zetknie.

Mieliśmy zabrać na tę wyprawę kalosze, a tu -5 na zewnątrz. Nie będę dźwigać, stwierdzam i  zakładam grube skarpety. Oprócz mnie jeszcze jedna osoba ma kalosze, ocieplane kalosze.... postanawiam mimo to przeżyć.  

Moje zielone kalosze mają niefikuśne obcasiki. Jak się później okazuje owe obcasiki stają się przydatne podczas schodzenia ze skarp, bo obcasikiem wbijam się w śnieg. Nie tracąc czasu na zmianę obuwia brodzę w rzece i do czasu, aż nie zatrzymamy się na ognisku, jest mi ciepło w stopy. Jednak zabraknie mi szalika, który nie spakował się sam do plecaka.

Wyruszamy w kolejną pieszą wyprawę, na kiedyś bezimienną wyspę, później ochrzczoną przez mieszkańców, goszczącą w sierpniu 1944 cały 3  batalion. Nie wszystkich puściła z powrotem....

Trasa: Góra Kalwaria, Kępa Radwankowska, Czersk.

Opis: Wyruszmy z Góry Kalwarii w kierunku Wisły do Kępy Radwankowskiej. Po drodze zatrzymujemy się przy źródełku Św. Antoniego z Padwy. Za ogrodzeniem w ogrodzie, wkomponowanym w skarpę wiślaną, znajduje się XVIII-wieczna barokowa kaplica z posągiem świętego, który podle legendy został przyniesiony przez spiętrzone wody Wisły.
Dalej podążamy ulicą Św. Antoniego w stronę dawnego mostu pontonowego. Alejką w szpalerze drzew dochodzimy do kopca, na którym posadowiony jest głaz upamiętniający  wizytę marszałka Piłsudskiego na błoniach, w rok po zwycięskiej wojnie z bolszewikami (1920): "Na tem miejscu w dniu 3 sierpnia 1921 r. Wódz Naczelny Marszałek Józef Piłsudski dekorował krzyżem Virtuti Militari artylerzystów konnych wszystkich dywizjonów stwierdzając po wsze czasy bohaterską pracę tej broni w wojnie ze wschodnim najeźdźcą.." Obelisk został posadowiony w 10 - tą rocznicę jej zakończenia. Okoliczni mieszkańcy zakopali obelisk na czas II wojny światowej oraz komunizmu. W 1989 obelisk powrócił na swoje miejsce. W 2008 doszło do jego profanacji czerwonym sprajem namalowano sierp i młot. 
Po drodze głośno mijają nas fani quadów. Niestety hałaśliwe maszyny wypłaszają stąd drapieżne ptaki.
Nad naszymi głowami kołują kruki, ogromne kruki, chyba nas nie rozdziobią. Docieramy  do mostu pontonowego, którym przeprawiali się Austriacy w 1809 r.w celu zlikwidowania Księstwa Warszawskiego. Tu wieje niemożliwie, a rzeka szumi.

Zmierzamy ku Kępie Radwankowskiej, wiślanej wyspie, przytulonej do lewego brzegu Wisły, miejsca dzikiego, pełnego zwierza, jak się później przekonamy na własne oczy. Zostaję w tyle, jestem sama i mam takie bezpieczne poczucie odosobnienia. Spokój, wiatr w oddali. I ta błogość zostaje przerwana, gdy od nosa boleśnie odbija się lodowa grudka. 


Znowu ciszę przerywa warkot quadów. Niewątpliwie jest to frajda. Jednak wszyscy jednogłośnie zgadzamy się co do tego, że Kępa Radwankowska powinna być objęta ściślejszą ochroną niźli tylko Natura 2000, z uwagi na jej urodę i dzikich mieszkańców.
Najlepszy punkt programu to przeprawa przez wiślaną odnogę. Ja w tych swoich kaloszkach nie robię wrażenia, natomiast Ci z worami na śmieci na nogach czy reklamówkami  "coś tam coś tam nie dla idiotów" rozbawiają mnie do łez.

Muł zasysa przywołując wspomnienie z lat dziecięcych jak to z podstawówki wracałyśmy naokoło, a ponieważ był to czas budowy osiedla II Pułku Lotniczego w Krakowie, to atrakcji było co niemiara. Jedną z nich były wielkie bajora. I tak pewnego razu weszłam do jednego takiego pokaźnego, po czym nie mogłam się zeń wydostać. Zassało mnie. Koleżanki stały na brzegu nie reagując na moje wołania o pomoc, przekonane, że robię sobie jaja. No i w akcie rozpaczy zaczęłam się z całych sił wydzierać z tego mułu. Zakończyło się to upadkiem na tyłek. Miodowa kurtka przypominała coś innego. Ależ się wtedy bałam do domu wrócić.
Na Kępie natykamy się na watahę dzików. Wypłoszone z zarośli nawłoci kanadyjskiej, uciekają tak szybko, że trudno było je upolować na fotki. Dzikuś zlewa się z otoczeniem, jednak wprawne oko zapewne go wypatrzy. Przy okazji ślady po bobrach.
Dzik (Sus scrofa)
Potem droga przez mękę. Idziemy piaszczysta plażą wzdłuż rzeki, gdzie wieje i lodowe grudki wbijają się w policzki. To tutaj odczuwam brak szalika. Kaptur co chwila spada. Na aparacie pojawiają się szpileczki lodu.
Fot. Ania Maksymowicz

I nagle człek zapomina o zimnie, bo drogę przecinają nam sarny/jelenie (trwa dyskusja :)). 
Upolowane przez Anię Maksymowicz

Nasz wzrok przykuwa niezamarznięta woda przy żeremiu, co świadczy o zażywaniu regularnych kąpieli przez bobry.
 Zimno, brrr...
Kolejne ciarki przechodzą po plecach, mimo, że znajdujemy się już w osłoniętym od wiatru ciepłym wnętrzu Kępy Radwankowskiej. Ciarki nie z zimna, lecz z przejęcia, na myśl o ilości przelanej w tym miejscu krwi w sierpniu 1944. Słuchamy historii Wyspy Rembezy. Polskie oddziały zajmowały pozycje na prawym brzegu Wisły, zaś Niemcy na lewym. Na wysepce znajdował się szwadron radzieckich kawalerzystów i Niemcy. Polskie dowództwo szykowało uderzenie na Górę Kalwarię poprzez wyspę. "Fryce" niestety też miały plan. 23 sierpnia Niemcy zaatakowali. Nawet nie chcę myśleć, jak się czuje człowiek siedząc w okopach czy transzeji, a nad jego głową przelatują pociski, czy podczas ucieczki przez pełną wirów i dołów Wisłę z ciężkim ekwipunkiem. Zginęło wówczas lub zostało rannych ok. 80 albo ok.180 żołnierzy. Na tak niewielkiej wyspie. Wyspie, która w pamięci miejscowych zachowała się od nazwiska, poległego nad Wisłą, radzieckiego majora Jana Rembezy, pochowanego wraz z innymi obrońcami wyspy na cmentarzu w miejscowości Całowanie.
Fot. Ambasador Wierch

Kolejna przeprawa przez rzekę. 

  Ślady po pociskach artyleryjskich.

Po drodze ambony kłusowników, z których strzela się do zwierząt i przynęta. 
 Przekraczamy wał i naszym oczom ukazują się ruiny zamku Książąt Mazowieckich w Czersku. Idziemy ścieżką pośród zziębniętych sadów. 
Za murami zamku rozciąga się panorama na okoliczne sady. Na dziedzińcu wystawa machin oblężniczych. Pierwszy raz widzę winieję, taki domek na kółkach oraz pluteję - wiklinowy kosz chroniący atakującego. 



Rozbawił mnie taran, ogromny pal wyłaniający się z wnętrza machiny. Można by takiej zaczepki użyć do najdroższego - staranuj mnie ;). Czyż nie?
Opuszczamy zamek, aby udać się do Karczmy Czerskiej, na karkówkę i grzane piwo. Od kominka bije ciepło i teraz dla odmiany odtajające policzki pieką niemożliwie. 
Ależ jest fajnie.

Kolejna piesza wyprawa za nami. Tym razem i przyrodnicza i mocno historyczna.  Po powrocie, dzięki Zdzisławowi, zaczytuję się wspomnieniami walk na Wyspie Rembezy.


Przydatne linki:

organizator wycieczek nad Wisłę Warszawską - Ja Wisła
artykuł Zdzisława Smolińskiego na portalu Dom Wisły
artykuł dr Mariusza Rombela "Bitwa na Kępie Radwankowskiej (sierpień1944 r.)" strona 104 Zeszytu historycznego 20 (2015) Ludowego Towarzystwa Naukowo Kulturalnego

Leon Małek - "Strzępy żołnierskiej epopei" 
Wojciech Kozłowicz - "Ziemia najdłuższej bitwy" 

Trasy rowerowe - Kraina Jeziorki
Chodź na rower - z Piaseczna
  

poniedziałek, 20 stycznia 2014

W ustronnym Ustroniu

Ustroń, 18.01.2014 

Siła przyciągania zaczyna działać od momentu, gdy człowiek coś sobie wymyśli. Od czasu zamieszkania w Łomiankach koniecznością dla mnie stały się regularne wypady nad Wisłę. A gdy zaczęłam wchodzić w nią dalej, to rzeczy same zaczęły się układać. Niespodzianką stał się wyjazd, kto by się spodziewał, że akurat integracyjny, do Ustronia. Nigdy tam nie byłam, a przed wyjazdem zdążyłam jedynie wydrukować opisy tras przechadzkowych oraz co nieco o Ustroniu. I tak nieświadoma niczego, co mnie tam może czekać, pojechałam do Ustronia. No i okazało się, że przez Ustroń płynie Wisła :) I jednocześnie z olśnieniem pojawił się wewnętrzny nieznoszący sprzeciwu głos - idę tam. Moja współspaczka  Iwona, od razu przystała na pomysł, rozszerzając myśl również o wypad w góry. Przez dwa dni kombinowałyśmy jak zrobić, żeby nam się udało zrealizować plan w czasie wolnym w sobotę. I udało się.... i to jak!!! Wsiadając popołudniu do autokaru, mimo że głodne, bo z tego wszystkiego nie zdążyłyśmy zjeść w hotelu obiadu, Iwona stwierdziła że chyba nam się to przyśniło. Oczywiście bez Iwony, ten dzień nie miał by tyle uroku, który zawdzięczamy obecności drugiego interesującego i fajnego człowieka. 
Dodam jeszcze, przy okazji wstępu, że w programie wyjazdu był kulig Doliną Białej Wisełki, zatem moje ekscytacja podczas wyjazdu wzrosła, po czym zmalała, bo po ciemku i w deszczu spod plandeki niewiele było widać. Ponieważ już od pewnego czasu noszę ze sobą myśl, aby eksplorować źródła Wisły, to ten wyjazd stał się bodźcem i ta myśl przybrała bardziej realnych kształtów. Moja chęć ujrzenia Czarnej Wisełki, jakże odmiennej w charakterze od Białej i chęć podziwiania Białej Wisełki za dnia wchodzi w etap planowania.
Wisła widok z mostu na ulicy Lipowskiej

Trasa: Bulwary Wiślane w Ustroniu, Równica.

Opis: Idąc skrótami poprzez dzielnicę piramid, powstałych za czasów PRL (1959-1970) wchodzących w skład dzielnicy leczniczo -rehabilitacyjnej, za kościołem pw. Chrystusa Króla Wszechświata, ul. Sanatoryjna 8 podążamy alejką w dół dochodząc do malowniczej dolinki potoku Gościeradowiec, który spływa zachodnim stokiem Równicy, kończąc bieg w Wiśle powyżej mostu na ulicy Grażyńskiego.
Dzielnica piramid rodem z PRL

Potok Gościeradowiec
Smugi światła przedzierają się przez korony drzew. Mglista poświata czaruje.
Ulica Nadrzeczna
Przy ujściu potoku Gościeradowiec przechodzimy na dziko do widocznej już Wisły.
Wisła
Ruszamy wzdłuż prawego brzegu Wisły w dół rzeki. Często będziemy mijać naniesiony przez rzekę rumosz skalny, co tak wyraźnie odróżnia ten górski odcinek rzeki od piaszczystych wysp i zielonych kęp Doliny Środkowej Wisły.


Wzdłuż prawego brzegu Wisły w Ustroniu prowadzi  lesista alejka. Tędy przebiega trasa nordic walking, aktywności czynnie popularyzowanej przez UM Ustroń.
 Podczas skoków w bok natykamy się na ślady bobrów.
Wizja mokrych butów nie zniechęca, aby mieć zdjęcie na tle takiego pejzażu. 
 Ach, te nadwiślańskie łegi...
Po przekroczeniu mostu na ulicy Lipowskiej, wyłania się kolejny pejzaż do zachwytu. Po drodze mijamy rowerzystów, biegaczy i takich spacerowiczów jak my.
Stopnie wodne towarzyszą nam podczas całego spaceru.
Po przejściu lewego brzegu Wisły, na moście przy ulicy Kuźniczej, wzywamy taksówkę, która zawozi nas na Równicę. Wdrapujemy się ścieżką na żółtym szlaku.
Dwór Skibówki na Równicy
W cieniu drzew na dróżce leży śnieg.
Docieramy na porośnięty buczyną Szczyt Równicy.
Buczyna karpacka na Równicy
Rzut oka na Brenną.
 Wracamy, aby osiąść na polance i podziwiać górskie widoki.
Pogoda w styczniu iście wiosenna, siedem stopni na plusie. Mogłabym tam leżeć i leżeć.
Widok na Ustroń
Biegiem do taksówki, po drodze zakup oscypków, które okazują się świeżutkie i pyszne. Jeden z oscypków zostanie zjedzony już na drugi dzień podczas wędrówki wzdłuż Wisły i przez Kępę Radwankowską, w zimowej aurze, tak różnej, że chyba nam się przyśniło.....