piątek, 24 stycznia 2014

Wzdłuż Wisły: Kępa Radwankowska - Wyspa Rembezy - Czersk

Kępa Radwankowska, 19.01.2014

Dzień wcześniej w Ustroniu pogoda iście wiosenna, a tu w Warszawie mróz i przedziwny deszcz tworzący polewę lodową na wszystkim z czym się zetknie.

Mieliśmy zabrać na tę wyprawę kalosze, a tu -5 na zewnątrz. Nie będę dźwigać, stwierdzam i  zakładam grube skarpety. Oprócz mnie jeszcze jedna osoba ma kalosze, ocieplane kalosze.... postanawiam mimo to przeżyć.  

Moje zielone kalosze mają niefikuśne obcasiki. Jak się później okazuje owe obcasiki stają się przydatne podczas schodzenia ze skarp, bo obcasikiem wbijam się w śnieg. Nie tracąc czasu na zmianę obuwia brodzę w rzece i do czasu, aż nie zatrzymamy się na ognisku, jest mi ciepło w stopy. Jednak zabraknie mi szalika, który nie spakował się sam do plecaka.

Wyruszamy w kolejną pieszą wyprawę, na kiedyś bezimienną wyspę, później ochrzczoną przez mieszkańców, goszczącą w sierpniu 1944 cały 3  batalion. Nie wszystkich puściła z powrotem....

Trasa: Góra Kalwaria, Kępa Radwankowska, Czersk.

Opis: Wyruszmy z Góry Kalwarii w kierunku Wisły do Kępy Radwankowskiej. Po drodze zatrzymujemy się przy źródełku Św. Antoniego z Padwy. Za ogrodzeniem w ogrodzie, wkomponowanym w skarpę wiślaną, znajduje się XVIII-wieczna barokowa kaplica z posągiem świętego, który podle legendy został przyniesiony przez spiętrzone wody Wisły.
Dalej podążamy ulicą Św. Antoniego w stronę dawnego mostu pontonowego. Alejką w szpalerze drzew dochodzimy do kopca, na którym posadowiony jest głaz upamiętniający  wizytę marszałka Piłsudskiego na błoniach, w rok po zwycięskiej wojnie z bolszewikami (1920): "Na tem miejscu w dniu 3 sierpnia 1921 r. Wódz Naczelny Marszałek Józef Piłsudski dekorował krzyżem Virtuti Militari artylerzystów konnych wszystkich dywizjonów stwierdzając po wsze czasy bohaterską pracę tej broni w wojnie ze wschodnim najeźdźcą.." Obelisk został posadowiony w 10 - tą rocznicę jej zakończenia. Okoliczni mieszkańcy zakopali obelisk na czas II wojny światowej oraz komunizmu. W 1989 obelisk powrócił na swoje miejsce. W 2008 doszło do jego profanacji czerwonym sprajem namalowano sierp i młot. 
Po drodze głośno mijają nas fani quadów. Niestety hałaśliwe maszyny wypłaszają stąd drapieżne ptaki.
Nad naszymi głowami kołują kruki, ogromne kruki, chyba nas nie rozdziobią. Docieramy  do mostu pontonowego, którym przeprawiali się Austriacy w 1809 r.w celu zlikwidowania Księstwa Warszawskiego. Tu wieje niemożliwie, a rzeka szumi.

Zmierzamy ku Kępie Radwankowskiej, wiślanej wyspie, przytulonej do lewego brzegu Wisły, miejsca dzikiego, pełnego zwierza, jak się później przekonamy na własne oczy. Zostaję w tyle, jestem sama i mam takie bezpieczne poczucie odosobnienia. Spokój, wiatr w oddali. I ta błogość zostaje przerwana, gdy od nosa boleśnie odbija się lodowa grudka. 


Znowu ciszę przerywa warkot quadów. Niewątpliwie jest to frajda. Jednak wszyscy jednogłośnie zgadzamy się co do tego, że Kępa Radwankowska powinna być objęta ściślejszą ochroną niźli tylko Natura 2000, z uwagi na jej urodę i dzikich mieszkańców.
Najlepszy punkt programu to przeprawa przez wiślaną odnogę. Ja w tych swoich kaloszkach nie robię wrażenia, natomiast Ci z worami na śmieci na nogach czy reklamówkami  "coś tam coś tam nie dla idiotów" rozbawiają mnie do łez.

Muł zasysa przywołując wspomnienie z lat dziecięcych jak to z podstawówki wracałyśmy naokoło, a ponieważ był to czas budowy osiedla II Pułku Lotniczego w Krakowie, to atrakcji było co niemiara. Jedną z nich były wielkie bajora. I tak pewnego razu weszłam do jednego takiego pokaźnego, po czym nie mogłam się zeń wydostać. Zassało mnie. Koleżanki stały na brzegu nie reagując na moje wołania o pomoc, przekonane, że robię sobie jaja. No i w akcie rozpaczy zaczęłam się z całych sił wydzierać z tego mułu. Zakończyło się to upadkiem na tyłek. Miodowa kurtka przypominała coś innego. Ależ się wtedy bałam do domu wrócić.
Na Kępie natykamy się na watahę dzików. Wypłoszone z zarośli nawłoci kanadyjskiej, uciekają tak szybko, że trudno było je upolować na fotki. Dzikuś zlewa się z otoczeniem, jednak wprawne oko zapewne go wypatrzy. Przy okazji ślady po bobrach.
Dzik (Sus scrofa)
Potem droga przez mękę. Idziemy piaszczysta plażą wzdłuż rzeki, gdzie wieje i lodowe grudki wbijają się w policzki. To tutaj odczuwam brak szalika. Kaptur co chwila spada. Na aparacie pojawiają się szpileczki lodu.
Fot. Ania Maksymowicz

I nagle człek zapomina o zimnie, bo drogę przecinają nam sarny/jelenie (trwa dyskusja :)). 
Upolowane przez Anię Maksymowicz

Nasz wzrok przykuwa niezamarznięta woda przy żeremiu, co świadczy o zażywaniu regularnych kąpieli przez bobry.
 Zimno, brrr...
Kolejne ciarki przechodzą po plecach, mimo, że znajdujemy się już w osłoniętym od wiatru ciepłym wnętrzu Kępy Radwankowskiej. Ciarki nie z zimna, lecz z przejęcia, na myśl o ilości przelanej w tym miejscu krwi w sierpniu 1944. Słuchamy historii Wyspy Rembezy. Polskie oddziały zajmowały pozycje na prawym brzegu Wisły, zaś Niemcy na lewym. Na wysepce znajdował się szwadron radzieckich kawalerzystów i Niemcy. Polskie dowództwo szykowało uderzenie na Górę Kalwarię poprzez wyspę. "Fryce" niestety też miały plan. 23 sierpnia Niemcy zaatakowali. Nawet nie chcę myśleć, jak się czuje człowiek siedząc w okopach czy transzeji, a nad jego głową przelatują pociski, czy podczas ucieczki przez pełną wirów i dołów Wisłę z ciężkim ekwipunkiem. Zginęło wówczas lub zostało rannych ok. 80 albo ok.180 żołnierzy. Na tak niewielkiej wyspie. Wyspie, która w pamięci miejscowych zachowała się od nazwiska, poległego nad Wisłą, radzieckiego majora Jana Rembezy, pochowanego wraz z innymi obrońcami wyspy na cmentarzu w miejscowości Całowanie.
Fot. Ambasador Wierch

Kolejna przeprawa przez rzekę. 

  Ślady po pociskach artyleryjskich.

Po drodze ambony kłusowników, z których strzela się do zwierząt i przynęta. 
 Przekraczamy wał i naszym oczom ukazują się ruiny zamku Książąt Mazowieckich w Czersku. Idziemy ścieżką pośród zziębniętych sadów. 
Za murami zamku rozciąga się panorama na okoliczne sady. Na dziedzińcu wystawa machin oblężniczych. Pierwszy raz widzę winieję, taki domek na kółkach oraz pluteję - wiklinowy kosz chroniący atakującego. 



Rozbawił mnie taran, ogromny pal wyłaniający się z wnętrza machiny. Można by takiej zaczepki użyć do najdroższego - staranuj mnie ;). Czyż nie?
Opuszczamy zamek, aby udać się do Karczmy Czerskiej, na karkówkę i grzane piwo. Od kominka bije ciepło i teraz dla odmiany odtajające policzki pieką niemożliwie. 
Ależ jest fajnie.

Kolejna piesza wyprawa za nami. Tym razem i przyrodnicza i mocno historyczna.  Po powrocie, dzięki Zdzisławowi, zaczytuję się wspomnieniami walk na Wyspie Rembezy.


Przydatne linki:

organizator wycieczek nad Wisłę Warszawską - Ja Wisła
artykuł Zdzisława Smolińskiego na portalu Dom Wisły
artykuł dr Mariusza Rombela "Bitwa na Kępie Radwankowskiej (sierpień1944 r.)" strona 104 Zeszytu historycznego 20 (2015) Ludowego Towarzystwa Naukowo Kulturalnego

Leon Małek - "Strzępy żołnierskiej epopei" 
Wojciech Kozłowicz - "Ziemia najdłuższej bitwy" 

Trasy rowerowe - Kraina Jeziorki
Chodź na rower - z Piaseczna
  

7 komentarzy:

  1. Podziwiam:)
    Fajnie się czyta siedząc w ciepełku i popijając herbatkę - rooibos oczywiście;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

  3. Asiu;
    nic dodać, nic ująć.
    Jestem zobowiazany do podziękowania Tobie za trud jaki włożyłaś w notowanie na mrozie oraz opracowanie opisu wycieczki odbytej 19 stycznia.

    Pozdrawiam;
    Zdzisław

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie są to ambony kłusowników, tylko myśliwych. A na wyspie to polacy wytłukli polaków ot taka pomyłeczka dowódców. Co do ruskich i niemców to się zgodzę, byli w okolicy.

    OdpowiedzUsuń
  5. "radzieckiego majora Jana Rembezy, pochowanego wraz z innymi obrońcami wyspy na cmentarzu w miejscowości Całowanie"
    - radziecki major? - dość naciągana hipoteza
    - obrońcy wyspy? - no raczej nie
    - cmentarz w miejscowości Całowanie? - nie ma i nie było tam nigdy cmentarza, tuż po bitwie żołnierze byli w tej miejscowości pochowani, a tuż po wojnie ekshumowani i pochowanie na cmentarzu w Garwolinie....ot cała prawda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uwagi. Przywołał pan miłe wspomnienie:)

      Dlaczego radziecki?
      W "Ziemia najdłuższej bitwy" Wojciech Kozłowicz opowiada o synu Rembezy - inż. Stanisławie Rembezie, który miał 3 lata jak ojciec wyjechał z Woroneża w Rosji, gdzie mieszkali. Syn przez lata nie wiedział co się stało z ojcem. Z opowiadań matki dowiedział się, że ojciec przed wojna studiował na politechnice w Poltawie (Ukraina), a potem pracował jako chemik. Na ślady ojca trafił dzięki artykułowi w "Izwiestii". W książce Rembeza jest tytułowany jako radziecki oficer.
      W innym opracowaniu (wrzucam linka) znalazłam informacje, że Rembeza, urodził się w 1908 r. we wsi Czerniówka k. Winnicy w dawnym polskim województwie bracławskim na Podolu. Przesiąknięty na wskroś ideologią radziecką. Ze wspomnień żołnierzy z wyspy wynika, że niezbyt dobrze mówił po polsku. Mimo to wspominany z szacunkiem.

      Cmentarz w Całowanie?
      Wojciech Kozłowicz we wspomnieniach wskazał cmentarz w Całowaniu jako miejsce zbiorowej mogiły - cytuję "Obrońcy wyspy Rembezy leżą we wspólnej mogile: 185 żołnierzy 3 batalionu razem ze swoim dowódcą spoczywają na małym, cichym cmentarzu w wiosce noszącej jakże piękną i pełną życia nazwę Całowanie". Ta jak pan napisał zostali ekshumowani na cmentarz wojenny w Garwolinie.

      Pozdrawiam, Joanna

      Usuń
  6. ale super! Zawsze marzyłem o takiej wycieczce na quadach...

    OdpowiedzUsuń