Niekiedy i na takiej imprezie, jak spotkanie roczne firmy, można znaleźć chwilkę, aby wyskoczyć nad rzekę i trafić na POWALAJĄCE na kolana światło.
Po pysznym obiedzie z podwójnym deserem w hotelu Narvil w Serocku, przebieram kieckę na portki i ruszam w dół po skarpie nad Narew. Jeszcze nie wiem, że za chwilę zza chmur wyjrzy słońce. Póki co, pośród różnych szpargałów, w torebce rządzi parasolka.
Zza drzew bieli się płyta lodowa. Już mi się ryjek cieszy. Znajduje się w środku lasu bezludnego, a zaledwie chwilę temu wyszłam z eleganckiego hotelu pełnego ruchu.
Wzdłuż rzeki wije się ścieżka po pagórkach. Niespodziewanie malowniczo.
Tu schodząc do rzeki, aby zrobić fotkę, z lekka poślizguję się i siadam na tyłku. W tych spodniach mam jutro wystąpić przed małą publiką !!! (stanęło na sukience). W chwili, gdy wstaję, zaskakuje mnie pan z pieskiem na rowerze (nie piesek na rowerze, tylko pan). He he... pan utkwił w pół górki, próbując ją zdobyć śniegową ścieżką. Po dzień dobry, wymieniamy uśmiechy, a piesek najwyraźniej chce mnie zjeść. Tym razem uchodzę z życiem.
Przedzieram się dżunglą nadnarwiańską w górę Narwi do ujścia Bugu.
Dochodzę do początku ścieżki dydaktycznej Serock-Jadwisin przy ulicy Rybaki, co poznaję po witaczu i tablicy.
Ponieważ ciągnie mnie w stronę Bugu, raz po raz wskakuję w zaspy śniegu przy drodze, aby stanąć na wodą, której nie ma i spojrzeć, to na widoczny Bug, to na przeciwległy brzeg, to w stronę zalewu Zegrzyńskiego.
Bezruch rzeki. Cisza lodowa.
Niebo odbijające się w lodzie. Jestem oczarowana.
Narew... i na myśl przychodzi piękna Anastazja i do tego mozująca ;) Narew jest rzeką anastomozującą - czytam - tzn. płynącą wieloma korytami. Przemierzając Serock jest jednokorytowa.
Docieram do celu, gdzie rozciąga się widok na ujście Bugu do Narwi.
Wartki, pełen wirów Bug pozornie uśpiony pod lodową pokrywką.
Widok na ujście Bugu do Narwi.
Zawracam. Idąc wzdłuż Narwi mijam małe przystanie, w tym ta NIEUPOWAŻNIONYM WSTĘP WZBRONIONY. Po drugiej stronie dominacja domków letniskowych.
Podążam ścieżką dydaktyczną w stronę Rezerwatu Przyrody Jadwisin. Przystaję w punkcie widokowym Narvila.
Wody niesione z Białorusi, zmieszane z Bugiem niosącym wody z Ukrainy i Białorusi kryją się pod wielobarwną taflą lodu.
Zatrzymuję się przy miejscu piknikowym, aby odgadnąć zagadki. Fajny pomysł dla maluchów.
Mijam przystań wodną z opakowanymi małymi okręcikami.
Okazuje się, że muszę pokonać dwie bramki. Na trasie rowerowej takie przeszkody! Pewnie w sezonie otwarte na oścież. Z tą drugą siłuję się, bo zwał śniegu pozwala tylko na lekkie rozwarcie. Przeciskam się, z myślą jak ja będę wyglądać od tej omszałej mokrej furtki - dotyczy ta obawa kurtki.
Droga prowadzi między ogrodzeniami.
Z jednej strony przystań, z drugiej las Rezerwatu Przyrody Jadwisin. Ochronie podlega kompleks leśny z grądem na czele, pozostałość po Puszczy Serockiej.
Uśpiona ta przystań.
Las mieszany z dębami i sosnami.
Jak to z nazwami miejsc bywa, od czegoś pochodzą. Sprawa z Jadwisinem jest prosta.
Takie jakie imię nosiła Księżna Radziwiłłowa z Rodu Krasińskich, czyli Jadwiga, taką nazwę otrzymała ojcowizna.
Pałacu z dołu nie widać. Dziury w siatce kuszą. Innym razem :) Wystarczą mi te widoki.
Za chwilę Narew wpadnie do Wisły. Najpierw zalew Zegrzyński, a następnie pejzaż Modlina z rozległym ujściem Narwi.
Jak to się dobrze wszystko poskładało. Tak, aby oprócz spotkania z ludźmi, doświadczyć innego piękna, a wszystko podczas krótkiego około 5 km spaceru.
Uwielbiam przystanie, kąpieliska i nadwodne kurorty - ale po sezonie. Choćby taka zima, choć jeszcze bardziej - złoty październik. Latem pewnie jest tam podwarszawska Łeba...
OdpowiedzUsuńA buty trekingowe i spodnie marki dżinsy i czerwona bluza z polaru - to w moim przypadku nieodłączny element bagażu w podróżach służbowych. Niezależnie, czy jadę do Zakopanego, Mediolanu czy USA...