sobota, 22 lutego 2014

Wzdłuż Wisły: Rezerwaty w gminie Józefów

Józefów, 16.02.2014

Kolejna lutowa niedziela nad Wisłą zaczęła się niebanalnie od ruin, potem była plaża z piachem, a na koniec chaszcze z błotem. 
Dzisiaj wspomnę o ludziach towarzyszących w wyprawach. Tak mnie wzięło pod wpływem tygodnia, który za nami, tego co dzieje się u sąsiadów i tego jak byłam/jestem świadkiem udupiania wartościowych ludzi. Dlatego ważni są dla mnie Ci, którzy czynią to życie lepszym, choćby na parę godzin. 
Nie było ani Ani i ani Kasi :(, za to na pociechę pojawiła się Marzena :) A nie zawiedli Ci, których widok mnie cieszy: Kuba, Marta, Monika, Zbyszek, Zdzisiu i Ola, a i od pewnego czasu Basia, którą niezwykle bawił mój sposób ciachania kiełbasy od pani Stasi, a może i co innego.
Trasa: Świdry Małe, Rezerwat Wyspy Świderskie i Rezerwat Wyspy w gminie Józefów.

Opis: Wysiadamy na przystanku Wyszyńskiego 01 na ulicy Nadwiślańskiej w Józefowie. Po chwili idziemy jak zwykle w krzaki, w kierunku ruin budynku, gdzie Lolek, warszawski cwaniak, miał wyniuchać jak odnaleźć ukryty skarb. 
Oczywiście to było dawno i nieprawda. Fikcja filmowa "Kwiatu Paproci" zwanego ostatnim półkownikiem, gdyż długo był uznany za zaginiony. Film doczekał się premiery po 37 latach w Łodzi.  "Hotel pod Dębami", kiedyś taki, obecnie ruina,  odegrał w tym filmie ...hotel. A cwaniakiem Lolkiem był Łazuka. 
Kuba to nie Łazuka i nie szuka skarbu
Wypatrzyłam w rolach uczennic m.in. Laurę Łącz i Małgorzatę Potocką tu. W Fototece znalazłam także kadr z bramą poniżej i sześciokątnymi płytami betonowymi, tu i słodkie uczennice tu. A wszystko to w scenerii pokręconych, zapewne to wpływ Świdra, który dawniej płynął równolegle do trasy nadwiślańskiej i w okolicach hotelu wpadał do Wisły, sosen. Sosny zwane otwockimi, mimo, że w Józefowie sobie, te podziwiane przez nas rosną dodam, że na wydmach.
Z tego co pozostało z "Hotelu Pod Dębami" podążamy zielonym szlakiem w kierunku Wisły. Na chwilę przystaniemy w miejscu, gdzie prowadziła droga przez most w Świdrach Małych. Zwany  "zerwanym" mostem. W 2012, dzięki niskiemu stanu wody na Wiśle, fragmenty mostu wyłoniły się z otchłani. Stalowo-drewniany most został zbudowany w zaledwie 6 tygodni w 1939 roku przez polskich saperów. Na drewnianych palach posadowiono stalową konstrukcję. Jezdnia była drewniana. W tym samym roku został wysadzony i następnie w grudniu odbudowany, już jako drewniany, na zlecenie Niemców.  Istniał do 1944 roku.



Nieco dalej dochodzi do odnogi Wisły. Podczas wysokiego stanu płynie tędy woda, obecnie jest to wysychająca łacha.


Kłody pod nogi dla zwykłych śmiertelników, a dla Moniki huśtawka.  
Rozbujała tą huśtawkę i się zabujała ;)



Od dzisiaj na ucho mówię Wrośniak Szorstki. To ucho po prawej porosło glonami, stąd zielony kolor. Lubi drewno liściaste i słońce. W Hongkongu i Nepalu jadalny, u nas nie.

 Kormorany nad głowami.
 
Zawady na Wiśle, podnóżki na ptasie nóżki.
 Wydmy nadwiślańskie.
Kłoda jako podpupnik z widokiem do wyboru: na Wisłę lub na panów.

Gdzieniegdzie płaty lodu. Dziwacznie to wygląda na słonecznej plaży.
 
 Przez falującą nawłoć wichrowych wydm.
Maruderzy zostali w tyle i zaginęli w akcji podglądania traczy.
A oto i obiecane przed wyprawą tracze.
Nie mogę wyjść z podziwu nad tym zdjęciem. Nie tylko, że nurogęsi w chwili podchodzenia do lądowania na wodzie, to i jeszcze czapla nie nadobna, nie modronosa tylko siwa w tle.
Zabłąkani natrafiamy na łachę, której ani nie przefruniemy, ani nie przejdziemy. Kolega Kuba, mimo słusznego wzrostu, nie chce posłużyć za kładkę.
 Bobry zaś, dają łasze radę.
 Piękna jest ta łacha.
 Pole ołówkowe.
Dalej natrafiamy na śpiące pszczoły.
 Uśmiechacz przydrożny x3.
 Pagóry wałowate. Wprawne oko, zauważy znaczące zmiany.

 Ośmiornica 23-y nożna.
Bobrowe porządki.
 Kormorany nanizane na zawady.
I klasycznie suszący skrzydła się znajdzie. A wszystko przez to, że pióra nie są zaimpregnowane.
Na pierwszym planie szaszłyk uratowany z narażeniem życia Zbyszkowego przed zębiskami Julka, który ów szaszłyk wzbudził zazdrość i innych Julkopodobnych głodomorów (moją na przykład).

Po posiłku ruszamy dalej.


Marzena opowiada trele morele, czyli jakiego ptaka trele wyłapał jej Wrośniak, no dobra nie szorstki.

Po błocie doszliśmy do celu.

I tak dobiegła kolejna wyprawa wzdłuż Wisły.


Przydatne linki:
Organizator wycieczek nad Wisłę Warszawską - Ja Wisła
Ciekawy artykuł z "Lini Otwocka" odnośnie mostu w Świdrach Małych 



7 komentarzy:

  1. To były wiosenne trele sikorek bogatek, a gdzieś dalej w tle dzięcioł czarny :-)
    Pozdrawiam
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
  2. Joasiu;
    dziękuję za merytoryczne opracowanie wątków z ostatniej fundacyjnej wyprawy.
    Jednocześnie pozdrawiam;
    Zdzisław

    OdpowiedzUsuń
  3. To już wiadomo, skąd się biorą ołówki - rosną nad Wisłą ;-)
    A film, na podstawie recenzji, podoba mi się i chętnie bym zobaczył. Przyszedł mi też pomysł na powieść będącą pastiszem tegoż, nie wiem, czy kiedyś nie zrealizuję. Tytuł: "Owoc paproci". Lolek będzie warszawskim menelem, a jego pseudonim pochodzi od lolka, czyli skręta marihuany, którym lubi się zaciągać. Zamiast Trąpka - Trampek, który robi karierę na londyńskim zmywaku. Plus rozlatujący się hotel, o wyglądzie niewiele odbiegającym od zdjęć powyżej, którego właściciel utrzymuje, że "wszystko w zgodzie z normami europejskimi". Itd. itp. Lecące kormorany - super ujęcie ;-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiem czy Ty to kiedyś zrealizujesz ;)

      Usuń
  4. Wszystko fajne, ale najlepsze te kiełbaski!:)

    OdpowiedzUsuń