niedziela, 11 stycznia 2015

Sącząc herbatę w dzielnicy Fatih w Stambule

Stambuł, 17.10, 20.10.2014

Planując podróże na rok 2014 do głowy nie przyszedłby mi Stambuł, bo i w ogóle orientalnego marzenia nie miałam ani nie miałam ochoty na rachatłukum ...co za potłuczona nazwa?

A tak się właśnie niekiedy poukłada, że między innymi dzięki sprzyjaniu życzliwych ludzi trafiasz, gdzie nie myślałeś trafić i na dodatek staje się to jedną z bardziej ekscytujących destynacji. I co ciekawsze zaczynasz od dzielnicy, nazwanej od sułtana, który podbił Konstantynopol w 1453r., a tym samym nowym panowaniem osmańskim zapoczątkował rozkwit miasta. Dzielnica ta, to "prawdziwy" Stambuł dawnych czasów. Położona na tzw. historycznym półwyspie. My trafiamy do tej części Fatih, gdzie turystów jak na naparstek, no i właśnie o to chodzi.

Przekraczamy bramy lotniska kierując się do metra i ...wrażenie jakby się na bazar weszło. Tłoczący się ludzie, tobołki, kolejka do taksówki. Czuję się w tym chaosie zagubiona. Ale jak jeden czegoś nie ma, to ma to drugi i to Kinga okazuje się sprawnym organizatorem karty komunikacyjnej, która pozwoli nam od tego momentu na dużo tańsze przemieszczanie się po mieście metrem i tramwajami. Polecam kartę i Kingę też polecam. 

Wysiadamy z metra nie wiadomo gdzie w dzielnicy Fatih w Stambule. GPS nie działa, nie mamy porządnej mapki. Ot takie 3-dniowe turystki. Stawiamy walizki i wgapiamy się w ten inny świat, który niekiedy spogląda na nas przez okienko skrzynki pocztowej, a innym razem życzliwymi oczami zagadanych. Dowiadujemy się, że najlepiej wziąć taksówkę, z czym nie ma problemu bo tych żółtych niczym gumowe kaczuszki upstrzona jest cała pędząca ulica. Po chwili jazdy taksówkarz pyta kogoś o nasz cel i grzecznie nas kieruje abyśmy sobie dalej doszły pieszo, bo to gdzieś tam jest ten hotel. Po pół godzinie błądzenia w zapadającym zmroku można stwierdzić, że to było blisko. Najpierw pod górę schodkami, potem pasaż z lokalnymi barami. 
Nikt nam nie potrafi powiedzieć gdzie owa ulica jest. Ach, co tam. Mam wybałuszone oczy nie ze strachu, a z przejęcia, że ot tak przez przypadek trafiłyśmy w taki świat. Przypadkowe kliknięcie myszy dokonane przez Kingę, i zgodne "tak" po może-być opiniach o hotelu. Myszka nasunęła mi wizję kotka. Bo właśnie, jak już omiotłam wzrokiem ludzi wokół siebie, to od kolejnego wejrzenia dostrzegłam wszędobylskie koty.
Kto by pomyślał - za chwilę lądujemy pod meczetem. Wielki podświetlony z przechodzącymi ludźmi z innej bajki. Mężczyźni w kaftanach z takke na głowach, kobiety w czarczafach lub hidżabach na głowie. A pomiędzy nimi nie wzbudzający zdziwienia strojem ludzie. Przed bramą mała żebraczka siedzi na kocyku i sprzedaje chusteczki higieniczne raz po raz chowając się pod płaszczem.
Meczet Fatih
Zatrzymujemy się za bramą totalnie zdezorientowane. Pilnuję walizek, a Kinga w mroku oświetlonym światłami meczetu idzie szukać drogi. Niebawem przybywa z zagadkowym uśmiechem - "Droga idzie przez cmentarz". Lekki dreszcz przeszedł mi po plecach jak się zaraz okazuje zupełnie niepotrzebnie. Po prawej stronie za ogrodzeniem, tak jakby chroniącym nas przed tamtym światem w świetle meczetu i od bieli, wyskakują w górę nagrobki. 
 

Pomiędzy nimi wałęsają się koty. Kiciamy w  najlepsze zadziwione tym kocim domem. A kotki odmiałkują. Ten na pewno niegrzecznie.










Wychodzimy na uliczkę wzdłuż której ciągną się çayhane - tureckie herbaciarnie- wypełnione po brzegi mężczyznami. Hmmm...  Na ulicach Fatih na każdym kroku je mijamy. Kawy po turecku na pewno tu nie znajdziemy.


Docieramy do celu. Wita nas sympatyczny Syryjczyk. Po wypiciu herbaty w tulipanowych filiżankach, z których w kolejne dni wypijemy hektolitry mocnej herbaty, odprowadza nas do domu w którym zamieszkamy przez kolejne 3 noce. 

Herbatę podają rozlaną. Była tak pyszna, że kusiło mnie, aby spijać ze spodka. To by jednak było fuj, tak na oczach ludzi, w domu to co innego ;)
Mimo, że po wciągnięciu walizek pokój sprawia wrażenie zagraconego, klitka ma co potrzeba i jest czysto. Zbieramy się na rozpoznanie dzielnicy.

Obecnie Fatih zamieszkują głównie imigranci ze wschodniej Anatolii pochodzących głównie z terenów wiejskich. Dlatego też mijamy sporo osób ubierających się i zachowujących się zgodnie z wymaganiami ich religii, a tym samym kultury. 

Przy okazji zakupy. Trafiamy do cukierni i do sklepu z owocami. Trudno się zdecydować co kupić.
Kończymy w herbaciarni. Nie jest to miejsce dla kobiet, lecz cudzoziemki mogą pozwolić sobie na więcej. Zresztą zapraszają nas.


Wracając zauważamy na ścianie meczetu dziwnie znajomo brzmiący napis.










Wtedy się chichramy, potem odkrywamy znaczenie napisu. Kible to kierunek sanktuarium Kaaba w Mekkce, gdzie znajduje się święty czarny kamień Hadżar. W tym kierunku muzułmanin zwraca się twarzą i modli. A co, gdyby ów zechciał w Polsce się pomodlić? Na pomoc przybywa internet. I tak dla Warszawy kompas tu pokaże jak przyjąć właściwą pozę.

Tak naprawdę trafiłyśmy nie byle gdzie. Meczet Mehmeda Zdobywcy (Mehmed al-Fatih). Pierwszy powstały po zdobyciu Konstantynopola. Na tyłach meczetu natrafiamy na grobowiec sułtana i jego żony Gülbahar. Przez szybki wpatrujemy się w ten oświetlony grobowiec i potężna skrzynia jakże inna niż sarkofagi naszych królów.

Kopuła mauzoleum Mehmeda ozdobiona jest różowawymi freskami

Zanim zaśniemy, słyszany wcześniej w tle skwir mew, teraz świdruje uszy. Sen zamyka umysł, lecz nie na długo. Zdziwiona otwieram w nocy oczy na zawodzenie muezina. Takież to uroki spania w hotelu obok meczetu.

Codziennie wyruszamy gdzieś dalej, i dopiero za 3 noce  kończące nasz pobyt w Fatih wybieram się  na poranne ostatnie zakupy. Wtedy mam okazję zajrzeć do meczetu.

Meczet Fatih do czasu wybudowania meczetu Sulejmana należał do największych w Stambule. Tutaj też powstał pierwszy uniwersytet Ottomana w mieście. Na kompleks Fatih składały się biblioteki, medresy (teologiczna szkoła muzułmańska), karawanseraj (miejsce dla podróżnych), szpital, łaźnie, kuchnie.


Mam okazję w świetle dnia przejść przez cmentarz. Pomiałkać z kotkami.
Nieśmiało przekraczam bramę wychodzącą na portyk. W oczy kłuje fontanna fikuśnym spiczastym daszkiem  Jest to miejsce do ablucji, bo muzułmanin zanim wejdzie do meczetu dokonuje ablucji rąk, łokci, nosa, oczu, nóg (kolejność jest ważna). Przed wejściem do meczetu ściąga się buty w narteksie (kryty przedsionek) i zostawia lub zabiera ze sobą w worku foliowym. 
Bardzo miło stąpa się po miękkim dywanie.
Gdybym była spragniona to mogłabym napić się wody z nietypowej fontanny, lecz wolę herbatę w çayhane.
W meczetach raczej nie ma obrazów. Dlatego to samotne dzieło przyciąga wzrok. Obraz pochodzący z XIX w. został namalowany przez Mimarzade Ali Bey i następnie podarowany teściowi Mustafie Sabri Efendi. Obraz trafił do meczetu Fatih. Podczas wizyty byłego prezydenta Turcji Abdullaha Güla, prezydent zobowiązał się do renowacji tego dzieła i już na początku roku 2014 obraz wrócił na miejsce tu. Prace odbywały się pod patronatem Pierwszej Damy Hayrünnisa Gül tu. Renowacji dokonano w Rijksmuseum (Holandia)  przez zespół tureckich i holenderskich konserwatorów, gdzie przywrócono blask w sumie 43 obrazom z Turcji.

Obraz Mimarzade Ali Bey z 1905 r.przedstawia
sanktuarium Kaaba w Mekkce, gdzie znajduje się święty czarny kamień Hadżar
Chyba tu sypiają bezdomni, bo godzina była naprawdę wczesna.


Z meczteu udaję się na zakupy. Dzielnica jest biedna. Widać to po stanie kamienic, wyposażeniu sklepów, ubiorze ludzi. Niemniej jednak można było tu smacznie zjeść, kupić najlepszą chałwę i inne smakołyki. I co najważniejsze usiąść i napić się gorącej, mocnej herbaty.

Potem spędzamy nasz ostatni dzień wypoczynku, po czym przeniesiemy się do luksusowego hotelu nad Bosforem, gdzie będzie mi brakować klimatu Fatih.



Przydatne linki:
Fatih Municipality tu.

Przydatne lektury: 
Witold Korsak, Praktyczny przewodnik. Turcja (wyd. Pascal)
Przewodnik National Geographic, Stambuł i zachodnia Turcja.
Max Cegielski,  Oko Świata. Od Konstantynopola do Stambułu"
Orhan Pamuk, Stambuł
Orhan Pamuk, Śnieg

Posty z Turcji:

Zatopiony Pałac w Stambule z meduzami. Wejście do Inferno czy do Cysterny Bazyliki?




1 komentarz:

  1. byłem kiedyś w Stambule Ładnei tam ale dla mnie najlepiej się czuję w Polsce

    OdpowiedzUsuń