sobota, 29 marca 2014

Flamingi pod zamkiem Castro Marim w prowincji Algarve

Castro Marim, 4 marca 2014

Dzisiaj m.in. o słonych bagnach i mniej nieco o roślinach słonolubnych, za to więcej o ptakach, zdecydowanie także słonolubnych. I na koniec odpowiedź na pytanie dlaczego zamierzam 2 lutego świętować.

Ostrzegam, że na ten post  składa się pewna ilość zdjęć zupełnie do kitu. Mój obiektyw nie jest metrową lufą, a jego właścicielka nie posiada wprawy w polowaniu na ptaki. Zbliżenia są rozmazane niczym impresjonistyczne wizje owych ptaków, w ten marcowy portugalski poranek. Widoki niektóre również nie grzeszą urodą. Niemniej jednak spacer należy do tych, o których nie chciałabym zapomnieć. Weszłam wówczas w stan wędrowania.

Wiosna kolejna
Zacznijmy jednak od dnia dzisiejszego. Ptasia muzyka wokoło, bijatyki o budkę, jakieś loty z prawa na lewo i na odwrót, to moja druga wiosna w tym roku.
Podczas tej drugiej, Wojtek powiesił budkę lęgową dla sikorek zbudowaną podczas akcji "Bądź ptasim deweloperem", pełnej pomysłów Fundacji Promocji Rekreacji KIM. Oczywiście mój mąż jest najlepszym budowniczym i nie warto ze mną w tej kwestii dyskutować, dlatego sikorki na Łąkowej mają budkę nad budkami. Po bijatyce pewnie któraś para wygra, a ja nie mogę się doczekać kiedy się wprowadzą do niej lokatorzy, aby podglądać sobie ich bezkarnie. A przede mną kolejna, tym razem jednodniowa, wyprawa przyrodnicza nad rozlewiska Wkry i Narwi pod Modlinem oraz nad rozlewiska Bugu w Popowie Kościelnym. Liczę na śpiewy wokoło.

Wiosna pierwyja 
A moja pierwsza wiosna była w Portugalii. Łany kwiatów, zapach czystka, śpiew ptaków. I dzień pamiętny, bo ilość ptactwa przekroczyła wszelką miarę. No i komiczne flamingi znane mi do tej pory z zoo.

Naszym celem jest rezerwat Sapal de Castro Marim, znajdujący się między Parkiem Natury Rio Formosa, a rzeką graniczną z hiszpańską Andaluzją, Rio Guadianą, która za chwilę wpada do Atlantyku.
Atmosfera poranku, chłodek i wysiadamy. Od razu napotykamy cudzoziemców ze statywem wpatrujących się w odległy punkt, gdzie widać...
Lecz najpierw wspomnę o pierwszym planie. Rycyk (Limosa limosa) z rodziny bekasowatych i nie dlatego, że beka. Inaczej są to słonkowate z rzędu siewkowych, bo po prostu mają pewne wspólne cechy m.in że lubują się w podmokłych terenach.
Rycyk od ogona strony
Na ten widok liczyliśmy i tam skierowana była luneta cudzoziemców. A pewności nie było czy będą na nasz przyjazd. 
Flamingi różowe (Phoenicopterus roseus), a nie flamingi karmazynowe jak te z "Pustyni i Puszczy": "Patrz, lecą i czerwonaki zawołała nagle Nel. Staś zatrzymał się w jednej chwili, gdyż istotnie za pelikanami, ale nieco wyżej, widać było zawieszone na błękicie jakby dwa wielkie, różowe i purpurowe kwiaty. — Czerwonaki! Czerwonaki!
— One wracają pod wieczór do swoich siedzib na wysepkach — rzekł chłopiec.".


Cały czas coś przelatuje, krąży, dźwięczy...
Jednak mój wzrok wraca do tych przekomicznych ptaków, które upatrzyły sobie słone wody. Esowate szyje, szczudła zamiast nóg, różowy dziób z czarnym końcem, białe piórka z różowym nalotem. Jakby tańczyły.
Krążymy po obwodzie salin, co powoduje, że te same flamingi podziwiamy na różnych tłach. Tu w stylu wiejskim, na tle krów.
 A tu w stylu rycerskim, na tle zamku Catro Marim.

Cudzoziemcy zapewne nas przeklinają, bo - wzmożona czujność, flamingi prostują S i pewnie na podane hasło s....y i ...
 ... wznoszą się niczym potwory z filmów fantasy. Ponownie do mnie dociera, skąd ludzie czerpią pomysły. Przy okazji polecam "Twórczą Kradzież" Austina Kleona. A jak i jego, to i moją przyjaciółkę Małgosię, która też tę książkę poleca na swoim blogu kulinarnym, który wychodzi jednakowoż poza schemat bycia,  li wyłącznie kulinarnym tu.
Jak jakieś pterodaktyle.
Normalnie tylko płochliwość tych ptaków upewnia mnie że nie wbiją się we mnie zębiskami. Nie śnią mi się na całe szczęście. 
Momentami lecą jak kreseczki od linijki.
W rezerwacie znajduje się ujście rzeki Leziria, być może to jej wody, które wpadają do Rio Guadiana, będącą celem naszej popołudniowej wędrówki.
Słone bagna poprzecinane potokami porastają halofity czyli rośliny odporne na zasolenie występują m.in w solniskach nadmorskich. Na pierwszym planie bylina arthrocnemum glaucum (synonim Arthrocnemum macrostachyum). Widoczne trawy to być może trawiasta Morraça / Spartina maritima. Z wymienianych roślin rezerwatu są też: suaeda vera, soliród.
Oglądając się w tył mamy odmienny od tego brązowego, pejzaż jak na Suwalszczyźnie - pistacjowe wzgórza.


Ta zmienność krajobrazu  cały czas nam towarzyszy. Soczysta zieleń z błękitem nieba z jednej strony, industrialny pejzaż salin z drugiej, pokrętna rzeka z futrem traw wzdłuż brzegów i brązowo czerwonymi  bagnami, sady oliwne i nie tylko na kwitnącym tle łąki, a w górze, nad nami ciągle coś przelatuje.

Flamingi odleciały i teraz na tle Castro Marim żwawo maszerujący, w odróżnieniu od ociągających się ornitolożek, dla których niewątpliwie jest to raj.
I tak sobie idziemy w świetle późnego poranka. Z jednej strony rzeka, a z drugiej saliny. Góry soli.
Brodziec.


Tu rzeka.

Tam górka.

I mniej urokliwe, w porównaniu z tymi w drodze do Taviry (o tym było tu), saliny. Lecz to im zawdzięcza się taką ilość ptactwa.
Zwitki po wysychaniu na pierwszym planie.
I znowu rzeczka z futrem traw.

Spojrzenie poprzez słone bagna na Castro Marim.
Widok na wiatrak i kościół w Castro Marim - Eremida de Santo António.
Szczudłaki.
Szczudłak to taki ptak, zdecydowanie o zachwianych proporcjach.

Ptasi balet.
Bocian przy pracy.

Sady oliwno - świętojańskie. O oliwnych drzewach i ich urodzie i owocach nie ma co się rozpisywać. 
Owo rozłożyste drzewo, którego strąki nazywane są chlebem świętojańskim, bo nimi żywił się Jan Chrzcziciel, to szarańczyn strąkowy (Ceratonia siliqua L.), bo z kolei te same strąki przypominają szarańczę.
 
Drzewo oliwne w głębi i szarańczyn (karob, ceratonia) na pierwszym planie. Z jednego drzewa można uzyskać do 400 kg strąków rocznie (przeciętnie około 100kg). 

Owoce szarańczynu to chleb świętojański. Dojrzałe zawierają 70% węglowodanów, są zatem bardzo pożywne. Na Chorwacji nadgryzłam suchy, twardy strąk na targu, kończąc przeżuwanie poczułam słodkość. Nic dziwnego, bo to polisacharyd stosowany jako substancja słodząca. Wolę jednak przetworzony. Niemniej jednak tradycją jest, w czasie żydowskiego święta Tu bi-Szwat  jedzenie suszonych owoców, natomiast muzułmanie w czasie Ramadanu piją otrzymany z niego sok. Miąższ po wysuszeniu mieli się i stosuje do napojów. Strąki służą do wyrobu win i likierów. Natomiast nasiona po zmieleniu stają się E 410 tzw. gumą karobową, emulgatorem czyli do zagęszczania. Wyczytałam tu, że nie zawiera psychotropów jak czekolada, a właśnie z uwagi na smak szarańczynu przypominający kakao z cukrem, jest zastępowany do wyrobu czekolad jako zdrowszy zamiennik.
Na ten widok oniemiałam, jednak zdjęcie nie oddaje tych barw żywych wiosennych w pełni. Obraz wiosny.


Tu wyraźnie widać jak odmienne pejzaże można oglądać po prawej i lewej. I ten burawy oczywiście, że przyciąga kormoranami i flamingami, które te drugie, jak nic naśladują żyrafy.

Łyski.
Opuszczamy saliny i podążamy dróżką wśród sadów.

Nasz spacer pośród ptaków dobiega końca. Za chwilę  wsiądziemy do autobusu i podjedziemy do Castro Marim.
A dlaczego 2 lutego będę świętować? Bo jestem miłośniczką mokradeł. Nieustannie zapuszczam się w Puszczę Kampinoską i zatrzymuję się przy bagnach, które wciągają. A 2 lutego właśnie  obchodzony jest Światowy Dzień Mokradeł. A przy okazji wspomnę, że w PK już widziałam, kosaćce, które wypuściły już zielone szabelki, i słyszałam żabie koncerty.

Sapal de Castro Marim obejmuje obszary wodno-błotne wpisane na listę Konwencji ramsarskiej (ang. Ramsar Convention on Wetlands), a tym samym objęte ochroną. Celem jest zachowanie ich w niezmienionym stanie, aby m.in chronić ptasie siedliska. Konwencja wzięła nazwę od irańskiego kurortu Ramsar położonego nad Morzem Kaspijskim. Jest to układ międzynarodowy z czasu kiedy miałam prawie roczek - 2.02.1971r., i właśnie w rocznicę podpisania konwencji obchodzi się Światowy Dzień Mokradeł (World Wetland Day).

Przydatne linki:
Organizator wyprawy pt. "Algarve-słoneczny balkon Europy" - Klub Podróży Horyzonty.
Organizator wypraw przyrodniczych w Polsce "Spotkania z Przyrodą"Klub Podróży Horyzonty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz