Kino Luna, 13 czerwca 2014
Wcale nie zamierzałam pisać o tym filmie. Nijak do tego bloga pasuje. Jednak po przeczytaniu recenzji, na które liczyłam, że coś więcej wniosą po filmie, rozczarowałam się.
Można wyczytać, że to horror i to jeszcze przerażający. No, chyba dla oglądającego go siedmiolatka. Nie raz zachichotałam na widok owego potwora Babadooka i inne z tym niby-horrorem związane stukoty, klekoty. Tylko raz przeszły przeze mnie dreszcze, lecz nie z powodu strachu bynajmniej. Bałam się, lecz nie tego co zrobi potwór.
Klasyfikując ten film do gatunku horroru skazuje się go na porażkę.
Nie zdradzę zbytnio fabuły, gdy przytoczę cytowany w zapowiedziach czy recenzjach epizod z życia kobiety, która straciła męża i wychowuje samotnie 7-letniego syna, który narodził się w dniu śmierci ojca. Przyglądamy się Amelii i Samuelowi na około 2 tygodnie przed urodzinami syna czyli siedem lat po tragedii. Tragedii, która była tragedią Amelii.
Mama czyta synowi bajki przed snem. Pewnego dnia dziecko ściąga z półki książkę, która zawsze tam była. Bajkę o Babadooku, który chce, abyś go wpuścił do siebie. No i co robi Amelia? To co
niejeden z nas i na dodatek nie raz, wpuszcza Babadooka. Pozwala potworowi rozpanoszyć się, zabrać chęć do życia, a smutek przemienić w koszmar. Karmiąc go odpowiednio (np. filmami grozy czy innymi pierdołami, tak jak to czyniła Amelia, albo projekcjami tego co może się stać) pozwalamy mu urosnąć do takiego rozmiaru, że zaczynamy zagrażać nie tylko sobie, lecz i innym.
Poznajemy Samuela, fajnego dzieciaka, jednocześnie niełatwego, przynajmnej ja nie potrafię oszacować swojej cierpliwości, który opowiada o nieżyjącym ojcu bez emocji, wzbudzając tym emocje u innych. Dlaczego? Bo lepiej by wyglądało, gdyby oczęta zasnuwały mu się szklaną powłoką? Nie! Po co? Poprzez nasze emocje dzieci postrzegają świat. Dziecko nie pamięta zdarzenia, nie pamięta ojca. Natomiast dzień w dzień widzi emocje matki. Tak bardzo boi się potworów, a potem Babadooka. Jest zresztą przygotowany na walkę z nim. Jak to mały chłopiec, w przededniu postrzyżyn czyli wejścia w świat ojca, czyli bycia odpowiedzialnym mężczyzną (notabene kto dzisiaj tego uczy? Ojciec, który 12 godzin jest poza domem w pracy?) on ma broń zbudowaną przez siebie i pułapki, by walczyć o matkę. Potworem staje się choroba matki. I to dla mnie jest mocna strona tego filmu. Studium cierpienia prowadzącego do choroby psychicznej. Niewyobrażalne cierpienie.
Skąd się wziął potwór? Źródło stanowi nieprzetrawiona trauma i moment kiedy czytając bajkę o Babadooku autorstwa ... Skąd wziąłeś tę książkę? pyta syna Amelia, była pisarka, w tym książek dla dzieci. Babadook-dook-dook -puk-puk wpuść mnie, a ja cię zniszczę...
Siedem lat po tragedii, a Amelia cierpi coraz bardziej. Nikt jej nie pomaga. To, na co ja już zobojętniałam, czyli nie emocjonuję się tym, nie walczę, nie oczekuję niczego innego, przyjmuję że tak jest i kropka, to właśnie fakt, że zostajemy sami, wtedy gdy tego potrzebujemy. Rady weź się w garść można skierować w odpowiedni otwór. Stajesz się problemem dla innych. Amelia i jej syn stali się problemem dla innych. Niekiedy, i do tego bez traumy, nie jest łatwo utrzymywać równowagę wewnętrzną. Łakniemy pozytywnej energii czy to z uśmiechu i śmichu chichu czy inspirującej rozmowy czy z piękna świata...itd. A tu ktoś nam ją zaburza. Nie daj Boże wyssie. Dygresja, oczywiście pozbywamy się roszczeniowych wysysaczy energii, którym nigdy nie dogodzisz, bo to nie o nich. To o przyjacielach w traumie. Aby komuś pomóc trzeba dać siebie, swój czas. To, że to piszę wcale nie znaczy, że ja wiem jak to zrobić i że się sprawdzę i że nie zawiodłam już kogoś.
Przewiduje się, że w 2020 jedną z trzech głównych przyczyn śmierci będzie depresja. Każdego może może dopaść. To co wyniosłam z tego filmu, to chęć abym sprawdziła się jako przyjaciel.
Zwiastun filmu australijskiego filmu "Babadook" w reżyserii Jenifer Kant, kręcony przez operatora ze Szczecina Radosława Ładczuka na Filmwebie tu
Film ani fajny, ani niefajny. Nie w tych kategoriach. Na pewno fantastycznie zagrany przez moją rówieśniczkę Essie Davis oraz Noaha Wisemana. Duszny to określenie chyba najlepiej pasuje. Na pewno nie siedzi się przyjemnie w fotelu, chociaż z całkiem bezpiecznej perspektywy. Nie horror, bo udaje horror, lecz dramat psychologiczny. Dla mnie nie był to czas stracony. Wskazówka dla tych co wybierają się na ten film - nie iść z pustym brzuchem, bo burczenie w brzuchu może być słyszane w promieniu 2 rzędów, jako że nie ma w tym filmie zbyt wiele muzyki. Są dźwięki.
Z kina LUNA o mało nie trafiamy z Kingą do baru tajskiego TUK TUK he he... by wylądować w Rumburaku na piwie i sałatce z pieczonym burakiem. Pycha. Urokliwy Plac Zbawiciela, przede mną kolorowa tęcza, nie odczuwam cierpienia. Z Kingą snujemy opowieści. Jestem ogromnie zaaadowolona. Taki wieczór jednym z lepszych sposobów na potwory.
Przydatne linki:
Z cyklu OCZAMI KOBIET w kinie LUNA
O operatorze kamery Radosławie Ładczuku na "Polska światłoczuła " tu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz