niedziela, 29 czerwca 2014

Pioruny nad cmentarzem ewangelickim w Dziekanowie Leśnym w gminie Łomianki

Dziekanów Leśny, 28-29 czerwca 2014

Cóż może być bardziej przerażającego niż spacer na cmentarz przy błyskach piorunów, słaniających się koronach drzew, odległego grzmotu. Czekając cały dzień na nowe wrażenia związane z otworzeniem cmentarza ewangelickiego dla zwiedzających, nie wiedziałam że będą tak straszne. I na dodatek, wcale mi się to nie przyśniło.
Tu spoczywa w Bogu Karoline Wolff... młynarzowa

To, że Łomianki i okolice kryją w sobie wiele historii rozmaitych ludzi, odkryłam parę dobrych lat temu osiedlając się tutaj z rodziną. I tym razem nie chodzi tylko i wyłącznie o powstańcze i wojenne zawieruchy w Puszczy Kampinoskiej, choć to owe zawieruchy doprowadziły do zakończenia się pewnego tu i teraz,  lecz o dzieje i zwyczaje ludzi związanych z ujarzmianiem Królowej Rzek. Jedną z prób ocalenia od zapomnienia nadwiślańskich mieszkańców, jest już dzisiaj uporządkowany, z inicjatywy Stowarzyszenia Nasze Łomianki, cmentarz ewangelicki w Dziekanowie Leśnym. Do II wojny światowej był on miejscem pochówku kolonistów niemieckich, sprowadzonych w okolice Łomianek w celu zagospodarowania tych terenów.
Sztuka kamieniarska najlepszej jakości. Zamożni osadnicy zamawiali je w stolicy.

Obok siebie żyli w zgodzie ludzie różnych narodowości i różnych wyznań. Polacy, Niemcy, Żydzi.
Piekarz Jan Marks (na graniczce) dostarczał mieszkańcom  świeże pieczywo, a jego brat Wilhelm sprzedawał je z okna domu*, kowal Wolf handlował swoimi wyrobami w sklepiku, a bogaty Jan Byszof z Łomianek hodujący rasowe krowy użyczał buhaja.
Historia dobrych gospodarzy pochodzenia niemieckiego skończyła się w 1944 roku, przymusowym wysiedleniem.

Trasa: Jedziemy w Dziekanowie Leśnym ulicą Marii Konopnickiej. Samochód zostawiamy na parkingu leśnym po prawej stronie. Łatwo go przejechać, nie ma znaków - wjeżdżając w las, za ulicą Lotników Alianckich, trzeba uważać. Po lewej stronie będzie szlaban na drodze leśnej (tam wiedzie droga na cmentarz), a po przeciwnej jest droga na parking. Przechodzimy przez ulicę na drugą stronę, omijamy szlaban  i podążamy zielonym szlakiem rowerowym. Po około 300 m po lewej znajduje się ścieżka w lewo na cmentarz.
zielony Kampinoski Szlak Rowerowy, droga pożarowa nr 25

Uczestnicy: przyjaciółka Monika S w sobotę, mąż Wojtek w niedzielę.

Gdy wysiadałyśmy z samochodu widać już było, że pogoda się zmienia. Bure chmury zawładnęły niebem. Pojedyncze krople rozbiły się o szyby samochodu. Uzbrojone w kurtki przeciwdeszczowe i parasole ruszyłyśmy w ciemny las po wrażenia. 
Zakrapiany, oczywiście, że deszczykiem, spacerek od parkingu do cmentarza był krótki, może 400 metrowy. Niebawem ukazuje się nowa tablica informacyjna KPN z drogowskazem: cmentarz ewangelicki w Dziekanowie Leśnym 50 m. 
Niedawno, bo w czwartkowy dzień, 12 czerwca 2014, nastąpiło uroczyste otwarcie cmentarza dla zwiedzających. Od zawarcia porozumienia w 2012 roku z właścicielem gruntu - Kampinoskim Parkiem Narodowym, po uzyskaniu zgody konserwatora zabytków, przystąpiono do prac. Zinwentaryzowano drzewa, po czym wycięto co poniektóre. Od maja 2013 Stowarzyszenie usunęło śmieci rękami wolontariuszy, a następnie przy użyciu sond zlokalizowano ukryte pod ziemią skarby. 



Efektem tych prac jest właśnie takowy widok. Widoczna stela nagrobna należy do rodu Metz, trzeciej co do liczebności rodziny zamieszkującej kolonię.


Nad naszymi głowami grzmi. Przebiega przeze mnie dreszcz strachu. Widok kropel tak dużych, że rozbryzgujących się na płytach nagrobków, wygoni nas zaraz poza cmentarz.
Inskrypcje po niemiecku na najstarszym nagrobku młynarza Adolfa Wolffa.
Pośród starych dębów, wśród cieniolubnych roślinek, pod warstwą mchów i plech wydobywa się  wspomnienie po ludziach, których domy były niedaleko we wsi Kolonia Dziekanowska, przemianowaną później na Dziekanów Niemiecki (dzisiaj Dziekanów Leśny). Zza płotów, wzdłuż obecnej ulicy Miłej, dobiegał nikogo wówczas nie dziwiący, język narzecza dolno-niemieckiego (Plattdeutch) charakterystyczny dla północnych mieszkańców Niemiec. 
Wieś Dziekanów Niemiecki zbudowana została w formie ulicówki. Nie było tu domu modlitwy, a mieszkańcy będący luteranami mieli swój zbór w Nowym Dworze Mazowieckim. Niemniej jednak był czas, że luteranów obsługiwała parafia katolicka w Łomnej. Niegdyś i cmentarze były wspólne. Później jednak to się zmieniło. 


Stare dęby, zasadzone w dniu założenia cmentarza, szumią złowrogo.
W tej bajce to ja sie trzęsłam jak osika, a Monika rozprawiała jak to w niejedną burzę na bosaka biegała po asfalcie, dzieckiem będąc, bo teraz ... ha trzeba by ją podpuścić.... Wracamy do samochodu. Dopadam klamki, zamykam drzwi i ....czuję się już bezpiecznie w tej klatce Faradaya.

Na drugi dzień, czując niedosyt, namawiam Wojtka na krótki spacer. Po rzęsistym porannym deszczu, niebo przejaśnia się i tym razem w dusznym ciepełku w świetle dnia i bez strachu, dostrzegam więcej szczegółów. Tu odkryte ramy ceglane, gdzie indziej cementowe, które okalały groby.

Cmentarz został ogrodzony drewnianym płotem, mniej więcej po linii dawnego ogrodzenia. Ten sam kadr w świetle dnia niepodszytego strachem, lecz tchnący spokojem.
Spacerujemy między nagrobkami, ułożonymi wschód-zachód, niekiedy tworzącymi rzędy, gdzie indziej w odosobnieniu.

Stela kolejnej licznej rodziny kolonistów Metzów.
Nie ma krzyży, łańcuchów, ozdób.... W pustym owalu znajdowała się fotografia na porcelanie zmarłej Melity Kohlsówny, a na steli sentencja po polsku. Ta stela była jedyną zachowaną w pionie.
Dzieło rewitalizacji cmentarza jeszcze nie dobiegło końca. Po wyjęciu z ziemi niektóre płyty zaczęły pękać. Kolejnym etapem będą prace konserwatorskie. Ciekawe jak się przywraca do życia  płyty z piaskowca,  czy żółtego, czy szarego i z najpóźniejszego okresu różowego. Są i płyty betonowe, tych najuboższych.  

Jeszcze niedawno to miejsce za betonowym płotem porastało trawą, krzakami. Dzisiaj będzie stanowiło przystanek na trasie rowerowej z chwilą zadumy o niegdysiejszej tolerancyjnej Polsce, która czerpała wiedzę gospodarzenia od bardziej rozwiniętych kultur, a także przytulała prześladowanych. 
A dzisiaj, w newsach, pokazali drewniany meczet z XVIIIw. w Kruszynianach na Podlasiu, obraźliwie pobazgrany i kilkadziesiąt zniszczonych nagrobków. Miejsce, które od 600 lat jest domem Tatarów Rzeczpospolitej, w Ojczyźnie Polsce.

Tu wyraz szacunku dla ludzi, ochrona dziedzictwa materialnego, szerzenie wiedzy o historii miejsca, które obraliśmy sobie do życia.  Tam brak szacunku, brak wiedzy i głupota.



Przydatne linki:
artykuł o uroczystości otwarcia cmentarza na portalu łomianki.info
broszura wydana przez Stowarzyszenie Nasze Łomianki - Kolonia Dziekanowska i okolice tu
* ze wspomnień pana Ryszarda Szcześniaka - do poczytania w broszurze
portal -Katalog osadnictwa holenderskiego w Polsce

3 komentarze:

  1. Fajny post! Parę dni temu też odwiedziłam ten cmentarz. To bardzo szlachetny czyn, że doprowadzono do uporządkowania tego miejsca.
    Nie rozumiem tylko jednej informacji - dlaczego wysiedlono osadników niemieckich z tych okolic w 1940 roku...? Czy to nie jest jakaś pomyłka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, że pomyłka. Dzięki za info, można czytać po 10 razy i jak się nie ma korektora to tak bywa :)
    Niebawem się znowu tam wybieram, aby zobaczyć jakie zmiany zaszły przez ten rok. I właśnie dlatego naszła mnie myśl aby sobie przypomnieć co napisałam.
    A tu niespodzianka- cieszę, że się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A korzenie przodków, tych odpoczywających tam, sięgają głębiej niż by wydawało się.
    Warto poszperać. Hasła - koloniści, Olendrzy, mennonici to tylko pozostałość po bujnej społeczności, która zapraszana do Polski drzewiej edukowała miejscowych jak ujarzmiając żywioł - wodę radzić sobie wśród lasów. A potrafili to robić wyśmienicie.

    OdpowiedzUsuń