Nie raz rozpływałam się nad pięknem Doliny Środkowej Wisły pełnej dzikich plaż, lasów łęgowych, rozbrzmiewającej ptakami. Po wielu godzinach spędzonych na wędrowaniu wzdłuż jej brzegów, zamarzyłam o spływie kajakiem. Jednakże jako nie-kajakarka bałam się już samej myśli o znalezieniu się na środku Królowej Rzek. Aby zmniejszyć strach zapisałam się na zajęcia na basenie z wywracania się na kajaku. Hmmm.. tyłek nielekki i grawitację winię za nieudane próby wejścia do kokpitu. Wracając z zajęć uchachana i zmęczona zarazem, postanowiłam się wesprzeć myśli, że wiem jak się uczepić wywróconego kajaka i że będę liczyć na kamizelkę ratunkową. Owocem chęci podszytej strachem jest dzisiejsze wspomnienie dnia wczorajszego.
Organizator: Fundacja Promocji Rekreacji "KiM" dzięki dofinansowaniu UM Łomianki
Trasa: Łomianki - twierdza Modlin, około 25 km.
Uczestnicy: Monika i Maciek S., Malwina RC. i Łukasz C., Wioletta K. i Jacek K., Basia i Robert L., Zbyszek P., linia męska rodziny T.: Jacek, Dominik i Bartek, Wojtek S. i Adam R., rodzina moja: Wojtek i ja oraz Monika S.
Instruktorzy: Hania, Marcin, Grzegorz, Tomasz
Po przemowie Marcina i bhp w wydaniu Grzegorza następuje rozgrzewka. Rozgrzewa nas Grzegorz w kaloszach, podkreślając wagę rozgrzanych mięśni podczas kajakowania. Rozgrzewamy je ponad oczekiwania, odganiając komary, niezwykle aktywne już o 8:00 rano. Nie przykładam się zbytnio licząc na mojego "mięśniaka" i uwieczniam wygibasy.
Instruktorzy sprawdzają kamizelki, my sprawdzamy czy czego nie brakuje :) i w końcu nadszedł czas by wyruszyć.
No i wyruszamy. Na początku niezależnie od stażu bycia parą, niektórzy szlakowi ze sternikami i na odwrót, wchodzą w drobne potyczki słowne (tzn. bez użycia wioseł), które mają swój happy end w zielonym autobusie wiozącym nas do Łomianek, gdzie, również niezależnie od stażu, trzymają się za rączki, obejmują i uśmiechają od ucha do ucha przy akompaniamencie komarów, których wleciało w Modlinie do zielonego autobusu ponad miarę.
Naszym celem jest zdobycie twierdzy Modlin. Niektórzy wzorowo przygotowali się do boju, w barwach trawiasto-ziemnych zapewne przemkną niezauważenie. Notabene, chcę taki kapelusz.
Jest pięknie. A jakże różne były reakcje, gdy zachęcałam znajomych do spływu po Wiśle np.: "Po tym bajorze??? ". Okazem czystości nie jest, niemniej jednak krajobrazowo, za płotem Łomianek i nie tylko, wpływa się w inny świat, zupełnie niemiastowy. Wśród ciągle odradzających się lasów łęgowych, na ławicach śródrzecznych (piaszczystych wyspach), na kępach tętni ptasie życie. Gnieździ się na nich około 160 gatunków ptaków.
Ptaki rzeczne wolą piasek pod łapkami i na piasku zakładają gniazda. Ewentualnie zgodzą sie na podrost wierzbowy. Jednak, gdy wyspa zarośnie kilkumetrowymi wierzbami to pokręcą łebkiem i się przeprowadzą na inną plażę.Przepływamy przez rezerwat Ławice Kiełpińskie. Celem ochrony jest zachowanie ostoi lęgowych ptaków, którym grozi wyginięcie. Miejsce to upatrzyły sobie np. rybitwy białoczelne wpisane do Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt. Podczas lęgów, ptakom rzecznym nie należy przeszkadzać. Wystraszone opuszczają jajka na parę godzin, co w upalny dzień może doprowadzić do prawie ugotowania się jajek.
I nie tylko ptaki zamieszkują międzywale. Kępy i linia brzegowa to również dom dla bobrów. Kiedyś widziałam ślad bobrowego ogona. Na zbliżeniu widzę coś podobnego.
Nie obyło się również bez kormoranów.
Omijamy z daleka zawady, aby o nie nie zawadzić.
A oto nałożyły się na siebie dwa horyzonty. Ten zielony horyzont spopularyzowany przez Włocha (więcej o filmie o Wiśle tu), i ten kolorowy horyzont, uczestników spływu.
Kolejne kępy.
Po drodze mija się kropeczki i kreseczki powbijane w wodę. Jak się okazuje z dalszego bliższa, są to kreseczki kaczuszek płynących za swoją kaczą mamą.
Mijamy Pieńków i ludzi spędzających niedzielny dzionek nad Wisłą. Wypatruję bliskich naszemu sercu Pieńkowiczów, lecz nie przyszli nam machać.
Lubię widok kępkowy wierzb, rozczochrany topolami, naszego rodzimego lasu "deszczowego" czyli łęgu wierzbowo-topolowego. Przykład tego, co nie doceniamy, a to właśnie w skali Europy nasza Wisła z lasem łęgowym jest unikatem.
Jakże tu nie pozazdrościć takiego widoku czapli siwej.
Z daleka białe i czarne kropeczki, z bliska się ruszają.
A tu budowle ziemne, mniejszych od wróbelków-elemelków, jaskółek brzegówek (Riparia riparia). Spotykane w koloniach tam, gdzie rzeki mają naturalne koryta, chociaż zadziwiły pomysłowością lokując się w skarpie podczas budowy bulwarów wiślanych w Warszawie czy w hałdach popiołu w Zawadach. Norki są głębokie na 50-60 cm i więcej.
Czaple nad głową naszego organizatora, którego pasja pozwoliła nam oglądanie Wisły z górnego poziomu jej nurtu.
Mijamy Rezerwat Kępy Kazuńskie.
Czujne łabędzie rozciągnęły szyje niczym peryskopy i za chwilę poderwą się do lotu. Łopot ich skrzydeł przez chwilę zakłóci ciszę rzeki.
Wcale nam nie do śmiechu podczas opływania kolonii mew śmieszek, bo przywodzą na myśl upiorne obrazy niczym u Hitchcocka.
W oddali już majaczą niebieskie parabole stalowego mostu w Kazuniu Nowym, zwiastując rychły koniec naszego spływu. To już???
Piaskarnia w Nowym Dworze Mazowieckim. Pozostawiam bez komentarza, bo nie chcę się denerwować w ten słoneczny dzień, a dotyczy to wzmianki o jakiejkolwiek piaskarni w Dolinie Środkowej Wisły.
A po przeciwnej stronie na terenie zalewowym rezerwat przyrody Ruska Kępa z łęgiem wierzbowo-topolowym. Rosną tam stuletnie białodrzewy (topole białe) zwane Napoleońskimi.
Przepływamy pod mostem im. Józefa Piłsudskiego mającego swoje początki w roku 1911, wówczas o znaczeniu strategicznym dla twierdzy Modlin. Burzony i dobudowany, a na koniec wyremontowany, więc nie powinien nam spadnąć na czapkę z daszkiem.
Kolejna czapla na patyku.
Wiercę się z emocji na kajaku, bo już widać zamek Horeszków (nieco napisałam tu). Spichlerz wyłania się od strony Wisły, z pomiędzy drzew, wąskimi arkadowymi oknami IV kondygnacji. Było tych okien niegdyś 38, nad 19 szerszymi oknami III kondygnacji. Zbliżamy się do wyspy szwedzkiej, chociaż od dawna już nie jest wyspą. Szwedzka, bo Szwedzi jako pierwsi majsterkowali w ujściu Narwi do Wisły w XVII i XVIII wieku.
Opuszczamy żółtawo-brązowe wody Wisły, okrążamy ostry półwysep i pod prąd granatowej toni Narwi. Z bliska spichlerz zbożowy, z perspektywy kajaka, robi jeszcze większe wrażenie. Obecnie ruina, która niegdyś mogła zrujnować ówczesne władze. Kosztowała ponad milion srebrnych rubli lecz stała się jedną z piękniejszych budowli.
To przez te bramy zwieńczone łukiem transportowano zboże.
Dobijamy do brzegu, płuczemy kamizelki i szykujemy się do pieszej wycieczki po twierdzy Modlin z przewodnikiem Sebastianem. Obecny właściciel twierdzy Grupa KONKRET SA z Poznania po raz kolejny otwiera bramy dla miłośników Wisły.
A na koniec z wieży Tatarskiej ukazał nam się taki widok na naszą kajakową trasę. Przedziałek odzielający wody Narwi od Wisły, na korzyść dla czystej Narwi. Zaskakujące.
A ten film na żywo, poprzez Wiślaną dżunglę, można było oglądnąć dzięki Fundacji Promocji Rekreacji "KiM" działającej z UM Łomianki na rzecz rekreacji i edukacji mieszkańców gminy Łomianki. Miejsce tworzą ludzie, właśnie tacy jak z "KiM"u. Tak łatwo się mnie nie pozbędą :)
Wspomnienia piesze z twierdzy Modlin może kiedyś jeszcze uwiecznię.
Przydatne linki:
Organizator spływu kajakowego do Modlina - Fundacja Promocji Rekreacji "KiM" tu.
Zajęcia na basenie dla instruktorów - też "KiM"
Więcej o zamku Horeszków pisałam tu.
Ciekawy artykuł o spichlerzu w Modlinie tu
Artykuł o typach zbiorowisk roślinnych nad Wisłą na portalu Wisła Warszawska.pl tu
Asiu, dzięki wielkie za wspólną wyprawę, fajny artykuł, ciekawy blog=)))
OdpowiedzUsuńDzięki również :)
UsuńŚwietne zdjęcia i opis.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie było poznać się na spływie.
Pozdrawia,
Jacek
Rewelacyjne zdjęcia i wspaniały tekst. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń